sobota, 1 listopada 2014

Bóg a Wszechświat

Wójtówka, 19.10.2014




Bóg a Wszechświat
 jeden ze sposobów rozumienia tych pojęć
w oparciu o wiedzę i doświadczenia własne.
(ciąg dalszy rozważań)

Chciałbym wyjść od wiedzy ogólnej, którą posiadamy dzisiaj wszyscy, a która jest wynikiem tego, co nauka do czasów dzisiejszych odkryła, określiła i nazwała, choć w dużej mierze oparta jest na teoriach. Nie będę odwoływał się, w związku z tym, do żadnych konkretnych jej dziedzin, ani powoływał na kogokolwiek, czy jakiekolwiek autorytety. Mój wywód oprę tylko na tym, co w procesie logicznego myślenia, mojego umysłu, jako jedynej niepowtarzalnej jednostki, poprzez studiowanie różnych źródeł, umożliwiło mi sprecyzowanie pewnego ogólnego poglądu, jako koncepcji, która w miarę jest mi bliska, choć mam również świadomość, że jest to tylko jeden z wielu możliwych punków widzenia i wcale nie musi pokrywać się z rzeczywistością, do której wgląd, póki co, do końca, nie ma nikt, a przynajmniej ja nie znam.
Za nim jednak skupię się na tym, co jest ważne dla mnie, chcę zaznaczyć, że wiem, jak ogromna ilość słów, a tym samym poglądów, została do dzisiaj wypowiedziana. Znajdują one odzwierciedlenie na łamach publikacji naukowych, literackich, prasowych, wymiany bezpośredniej, a także w Internecie, gdzie przy niewielkich  nakładach finansowych, każdy może powiedzieć co myśli, czuje itd. Świat jest wręcz zalany informacją. Nie twierdzę, że jest ona w całości niepotrzebna, ale mam świadomość, jak coraz trudniej odnaleźć tę, która jest potrzebna, która może być inspiracją, do kontynuacji rozwoju jednostkowego.
Człowiek od zawsze próbował zrozumieć sens istnienia wszelkich rzeczy. Dokonywał tego na różnych poziomach świadomości. Poczynając od prostych obserwacji otaczającego go życia tworzył uogólnienia, a to czego nie umiał zrozumieć, umieszczał w sferze sił wyższych, tajemnych, nazywając je boskimi. Pomijam w tych rozważaniach okresy wzlotów i upadku kultur. To zupełnie inne zagadnienie, tym bardziej, że trudno mieć pewność, czy wiedza ta i świadomość kumulowały się, a jeżeli tak, to w jaki sposób, w następujących po sobie epokach. Ale wracając do współczesnych czasów, pojawia się jeszcze inne pytanie, czy jest, istnieje,  jakaś inna droga poznania, poza tą, którą kroczy dzisiejsza nauka, a która może dać pełnię zrozumienia, nie werbalnego, a logicznego,  w konsekwencji uwalniając od wszelkich ograniczeń i która pozwoliłaby wtopić się w Źródło, przyczynę całego wszechświata.
Prześledzę teraz osiągnięcia współczesnej nauki. Podstawowe jej działy, to astronomia, fizyka, chemia, biologia, medycyna, matematyka i filozofia. Opierają się one na analizie otaczającej rzeczywistości poprzez doświadczenie, i w oparciu o jej wyniki, budują coraz doskonalsze instrumenty wglądu, służące odkrywaniu praw rządzących naturą.
Cały wszechświat jest nierozdzielnie spójny w sobie, czyli jednymi słowy, wszystko co jest, było i będzie, jest ze sobą połączone i współzależne. Myśl ludzka chcąc ogarnąć tę całość, podzieliła go na układy. I tak mamy Kosmos z różnymi układami planetarnymi, gwiazdozbiory, galaktyki, mgławice... Schodząc niżej, na naszą planetę, nauka oddzieliła świat zwierząt od roślin i stworzyła gatunki, rasy i inne podziały. Podążając tym tropem dalej, jeszcze niżej, określiła w człowieku, jak i innych żywych organizmach organy wewnętrzne i nazywała je sercem, wątrobą, układem kostnym itd.. Na kolejnym poziomie mówi o różnych rodzajach tkanek, jeszcze niżej o komórkach i ich budowie tzw. organellach, dalej białkach jako podstawowym budulcu tzw. materii ożywionej i zależnościach w nich zachodzących w aspekcie chemicznym, abstrahując przy tym od głębszej złożoności zachodzących w nich procesach i korelacji. Dalej, mówi o zjawiskach fizycznych, w których opisuje zachowanie i właściwości materii, by w końcu dokonać ogromnego przeskoku do działu, który nazwała fizyką kwantową. Skupiając się na atomie i jego budowie. Rozbija go i dociera do jego najmniejszych elementów. Nazywa je kolejnymi określeniami, jak elektrony, kwarki, bozony, neutra, cząstki i antycząstki i buduje kolejne teorie, między innymi teorię strun. Trzeba jednak pamiętać, że obszar ten nie podlega już bezpośredniemu wglądowi, dlatego stosuje metody pośrednie i nauki matematyczne, przy pomocy których próbuje opisać zachodzące tam zjawiska, jako teorie.
Dzisiejsza fizyka kwantowa mówi nam, że wszechświat zbudowany jest z energii. I to, na co patrzymy, czyli materię, w swojej atomowej strukturze fizycznie nie istnieje. Tak więc nie jest on materialny, a wirem energii, która zachowuje się jakby był materią. I tak, zarówno materia ta nieożywiona jak i ożywiona jest „swoistą gęstością” tejże energii, i stwarza wrażenie, że coś ma masę i kształt.
Ale przejdźmy do tego, co z całej tej wiedzy wynika dla mnie. Otóż chcę zwrócić uwagę na kilka aspektów tej rzeczywistości, o których mówi nauka. Pierwsze co mi się nasuwa to to, że cząstki elementarne jakkolwiek będziemy je nazywać, są w ciągłym ruchu, przechodzą ze stanu materialnego w niematerialny, czyli falowy, są energią w ruchu pod każdą postacią. Ich ruch nie jest chaotyczny, przypadkowy, ale moim zdaniem, jest zapisem informacyjnym umożliwiającym rozumne i nie przypadkowe funkcjonowanie i realizowanie założeń, do których zostały powołane. Stąd wydaje mi się, że kolejne cząstki, jakie stara się usilnie nauka znaleźć i określić, są tylko formą specyficznego tańca tych samych, które poznała wcześniej. Zawarta jest w nich ogromna ilość informacji. Swobodny i niezakłócony sposób ruchu gwarantują im odległości, jakie mają miejsce w atomach, co jest zamierzonym sensem. Mówię tu o całym wszechświecie, w jakim one występują tak, że jednostkowe ingerencje, w celu zaburzenia ich autonomii, nie są zagrożeniem dla całego systemu, w którym są i funkcjonują. Wydaje mi się również, że zapis informacyjny na poziomie cząstek elementarnych nie jest statyczny, raz zapisany, a podlega ciągłej aktualizacji przenoszonej drogą falową, jak i dodatkowo, przypuszczam, jakąś jeszcze inną formą, z którą badacze już także zetknęli się, przeprowadzając doświadczenia możliwości przenoszenia informacji z jednego miejsca w drugie, nawet na bardzo duże odległości w tym samym czasie.
Dzisiejsza nauka wydaje się zbyt powierzchownie podchodzić do zjawisk zachodzących na poziomie subatomowym, jak i pozostałymi. Traktuje wszelki ruch, jako dążność, inspirację do niwelowania różnic potencjałów, poziomów, a nie jest w stanie zrozumieć i odczytać informacji, które zawarte są w ich ciągłym ruchu i przepływie, odbywającym się cały czas, w czasie rzeczywistym i gdzie tu właśnie, ten zapis informacyjny może być jego bezpośrednią przyczyną. Weźmy na przykład jakiekolwiek nasiono, a właściwie każdą komórkę, w której zapisany jest kod genetyczny, i spróbujmy zrozumieć, że mieści się w nim cały przebieg narodzin, rozwoju i życia tej pojedynczej komórki jak i całego organizmu, w którym ona znajduje się, tak jak i w człowieku ze wszystkimi organami wewnętrznymi, które wiedzą w jakim czasie i momencie inicjować kolejne procesy, jak się organizować i tworzyć współzależną ze sobą całość. Infantylne mieszanie ze sobą poszczególnych związków, tzw. chemicznych, nie jest na szczęście zagrożeniem dla całości tworu, jakim jest Wszechświat. To tak, jak wycinanie lasów, rabunkowa eksploatacja środowiska naturalnego, które jeszcze ciągle mieszczą się w marginesie tolerancji przez naturę tej dysharmonii.
Ale nie o skutkach, a szczególnie tych negatywnych chciałem tu mówić. Nawiążę do jeszcze innej myśli. Świat zbudowany jest z atomów. Zastanawiające jest to, że nie łączą się one między sobą w sposób chaotyczny, byle jak, jak popadnie. Kiedy pojedynczy atom ma znaleźć swoje miejsce w jakiejś konkretnej koloni, tkance takiej a nie innej, w takim a nie innym organizmie, to musi on o tym wiedzieć za nim się to stanie, i taka informacja  do niego dociera. Zresztą, może nie musi docierać, może on o tym wiedział zawsze. Ile informacji może być zapisanych w pojedynczym atomie, biorąc pod uwagę wszystkie elementy, z jakich jest zbudowany, obrazuje jego ciągły ruch, gdzie tańcząc drga, jak fala elektromagnetyczna niosąca w sobie zapis informacyjny, który może nie mieć końca. A do tego nie zapominajmy, że w każdym momencie jako cząstka elementarna może przybierać formę falową, która nie ma żadnych ograniczeń. Czy fala ma swoją tożsamość, czy jest może wymienna z każdą inną, a może interferuje z innymi?… Tak naprawdę nie wiele wiemy. Dodam jeszcze. Czy pamiętamy, że fala elektromagnetyczna, czy też pole, aby istnieć, czy też rozchodzić się, nie potrzebują żadnego nośnika (a przynajmniej nie  potrafimy go zobaczyć, określić jego struktury)? Myśl ludzka nauczyła się wytwarzać ją sztucznie przy pomocy cewki indukcyjnej, ale mam pytanie, czy natura też potrzebuje jakiegoś narzędzia, by jej używać, a co ciekawsze docierać i kodować te najmniejsze elementy, z których jest skonstruowany wszechświat.
W całym tym wywodzie, który jest tylko bardzo ogólnym szkicem, zmierzam do tego, by uzmysłowić sobie i nie tylko, że wszystko tak naprawdę jest ze sobą połączone i jest jednym tworzywem, całością i tylko myśl ludzka nie mogąc ogarnąć Wszechświata, jako całość, dzieli go na układy, segreguje, po drodze tracąc świadomość tego, że nic nie istnieje samodzielnie, niezależnie od swojego otoczenia bezpośredniego jak i tego, które jest całością i w związku z tym badania pojedynczych elementów tracą sens, zniekształcając obraz rzeczywistości.
Nadszedł teraz czas, by zastanowić się nad tym co sugeruje ta wiedza, do której każdy z nas ma dostęp i zna ją. Napisałem kilka lat temu krótki tekst pt. Credo, a później Dialog wewnętrzny, które odnoszą się do dzisiejszych rozważań. Pozwolę sobie jedynie rozwinąć niektóre myśli w nich zawarte. Ale za nim do nich przejdę, zadam jeszcze jedno pytanie, czy to dzieło, ten świat, którego jesteśmy świadkami, można w jakikolwiek sposób potępiać lub odrzucać, jako niedoskonały, zło konieczne, mając taką wiedzę. W imię jakiej idei mielibyśmy to robić? Swojej własnej ograniczoności, która jest może zamierzona, po to byśmy mogli iść i rozwijać się dalej.
Tak więc mamy wszechświat, który nie może być dziełem przypadku, bo wszystko na to wskazuje. Aby nie wprowadzać nowych pojęć, których trochę się już pojawiło, użyję jednego z najstarszych i najbardziej powszechnych, a jest nim słowo Bóg. Zrobię tu jeden wyjątek odwołując się do pisma świętego, ale tylko dlatego, by oszczędzić opisywania głębi znaczenia tego, co może kryć się pod tym słowem, pojęciem. W ewangelii Jana w pierwszym rozdziale w prologu na samym początku padają słowa: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo.”
Jakikolwiek zapis informacyjny jest myślą, albo wynikiem myśli, która go zrodziła. Czyli u samych podstaw leży myśl, idea, która jest przyczyną wszystkiego.  W tych obszarach człowiek ma wiele wspólnego z Bogiem. Za nim powstaje jakaś rzecz, czy zdarzenie, wcześniej rodzi się myśl, wyobrażenie tego, co potem może być jej następstwem.
Natomiast, żeby zrozumieć idee Boga, inaczej intencje Jego, czyli w jakim celu jest to wszystko co jest, to może znowuż warto zastanowić się nad tym, co tak naprawdę kieruje człowiekiem w jego działaniach, w dążeniu do celów. Czy chodzi mu o sam fakt osiągnięcia jakiegoś konkretnego materialnego czy innego? Może jest tak, że to co najistotniejsze mieści się w trakcie drogi do niego, często nie w pełni uświadomione. I kiedy osiąga ten go, zaczyna rozumieć, że nie on sam w sobie był najważniejszy, a to wszystko, co było jego przeżyciem po drodze do niego, czyli fakt dziania się, aktywności. Inaczej mówiąc stan uniesienia emocjonalnego ma tu jakieś wyjątkowe znaczenie. Inny przykład: na łące jest wiele kwiatów, akurat przechodzę nią i jeden z nich nagle zwraca moją szczególną uwagę. Zatrzymuję się i jestem urzeczony jego widokiem. Za nim to ma miejsce, nie przeprowadziłem żadnej selekcji pozostałych, pod tym czy jakimkolwiek innym kątem. Po prostu zauważyłem ten jeden, bez względu na to jaki jest w stosunku do pozostałych, i on właśnie zauroczył mnie. W całym tym zdarzeniu najważniejszy jest stan mojego zauroczenia emocjonalnego. Zbudować cokolwiek w myśl idei, jaka może się zrodzić, nie jest trudne, to prędzej czy później udaje się osiągnąć, ale uwolnić stan uczuciowy rzeczywisty, więc taki, który nie jest wytworem wyobraźni, nie da się bez konkretnej sytuacji. Ulotność jego jest wyjątkowa, bo mieści się w ułamku sekundy, a w przedłużeniu uczestniczy już myśl i to już nie jest to ten stan pierwotny. Czyli przeżywanie, to jest jedyne zjawisko, stan, który nie podlega możliwości wykreowania.
Czy w takiej sytuacji rozwój ma jakiś sens. Myślę, że tak. Na każdym poziomie świadomości istnieje emocjonalne przeżywanie. Być może na wyższych, przybiera formę bardziej subtelną. A może rodzą się tam jeszcze inne, które są nam nieznane.
I tu wracam do kwestii umysłu, jaki posiadam, którego pojmowanie również ciągle ewoluuje. Tenże, jak jest mi to dane, może zacząć odgrywać nową rolę, nie polegającą już tylko na gromadzeniu wiedzy o charakterze encyklopedycznym dotyczącej przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, czy też innych światów, bo z tego, co tak naprawdę wynika dla mnie, jako jednostki, poza samą wiedzą. To jest ważne pytanie. Wiedza dla wiedzy? A może mogę mieć wgląd w nią, nie zdobywając jej w tradycyjny sposób. Może coś innego musi mną kierować (mam na myśli motywację), by móc uruchomić w sobie np. zdolności „ponadludzkie”, które ujawniają się w niektórych jako dary, talenty, wyjątkowe predyspozycje, jako te, które wcale nie były proszone w ich życiu.
Myślę, że warto uruchomić w sobie umiejętność wnikliwej obserwacji otoczenia i siebie, bez oceniania. Kiedy pojawia się w naszym umyśle pytanie dlaczego, to znak, że zaczynamy widzieć. Ale znajdując na nie wytłumaczenie, choć wydaje mi się, że najlepiej pozostawić je bez odpowiedzi, warto również przyjrzeć się i temu tłumaczeniu, które w nas rodzi się, a także skąd pochodzi.
Dróg, którymi można iść przez życie jest wiele. Można żyć lękami, obawami, wyobrażeniami innych. Można żyć w poczuciu grzechu zawinionego i niezawinionego, starać się usilnie być lepszym, dążyć do doskonałości boskiej czy innej, próbować naprawiać świat według wyobrażenia przekazanego, lub ukształtowanego w sobie, choć i tak będzie ono uwarunkowane wpływami otoczenia, środowiska i tradycji wielowiekowej. I będzie to stan ciągłego utrapienia, niewiadomej, niepewności, czy uda się, czy zostanę na koniec doceniony, nawet gdyby to miało być tylko w kategoriach skutecznego działania.
Można oczywiście żyć nie zastanawiając się nad niczym głębiej i przyjmować wszystko takim jakie jest, walcząc o swoje miejsce bardziej lub mniej agresywnie. Można oddać swoją odrębność i niepowtarzalność w czyjeś ręce, inaczej mówiąc scedować wewnętrzną niewiadomą, nawet może nie niepokój, regułom i przykazaniom. To i tak w każdym przypadku jest to jakaś droga. Jest w niej doświadczenie, jest również przeżywanie.
Ale można zdecydować jeszcze inaczej i wcale nie musi się to wiązać z alienacją ze środowiska, w którym wzrastaliśmy i jesteśmy teraz. Droga to proces i jeżeli jest się gotowym, można go badać poprzez własne doświadczenie, czujność, uwagę, wnikliwość myśli. Penetrować obszary, o których już coś wiemy, ale które do tej pory odrzucaliśmy, jako nierealne, lub dotykać tych zupełnie nieznanych. Czyli wszystko, a zrozumienie, będzie przychodziło po drodze. Do nowych wartości się dorasta. Ważne jest, by nie zgubić wewnętrznej czujności, by nie zamknąć się w abstrakcji umysłu i tym samym nie stracić kontaktu z Wszechświatem rzeczywistym.
Użyłem w tym tekście specyficznego języka wyrażania myśli, ponieważ jest on mój i nim jestem w stanie dotykać przestrzeni mi najbliższych. 


październik 2014
 
LW