Wrocław,
23.09.2016 r.
Istota
ludzka, jako byt odrębny
Na wstępie chcę powiedzieć to, co często powtarzam, że rzeczywistość
jest różnorodna, wielowarstwowa, wielowymiarowa i rozgrywa się na wielu
poziomach świadomości, które są równie ważne, że wszelka aktywność ma swoją wewnętrzną
logikę i jest ze sobą powiązana. Tak więc, wszystko w tym świecie ma sens. Jest
w ciągłej aktywności, jest energią, która dzięki nieograniczonemu zróżnicowaniu
znajduje się w nieustającym ruchu. Stąd myśl ta implikuje fakt: jest głęboki
sens w różnorodności, w traktowaniu każdego człowieka, jako byt odrębny.
Przyjęcie postawy człowieka „oświeconego”, a właściwie stanie się nim
w sposób naturalny, to proces, który polega na zrozumieniu i zaakceptowaniu
samego siebie, a także uwolnieniu się od oczekiwań własnych jak i zewnętrznych.
Co to znaczy?
W postaci, w jakiej istota ludzka znajduje się przed osiągnięciem tego
stanu, jej osobowość była kształtowana na wszystkich możliwych płaszczyznach i
jest wektorem pomiędzy cechami indywidualnymi, a tymi, które wbudował,
wdrukował w nią, przy bardziej lub mniej świadomej zgodzie, świat zewnętrzny.
Dlatego tak trudno zaakceptować siebie. Przyczyny tkwią we wzorcach
postępowania, sposobach przeżywania i uzewnętrzniania uczuć, jak i formach
komunikowania się, które zostały zaakceptowane, bo dają poczucie więzi z innymi
ludźmi, grupą, środowiskiem, ale nie są cechami własnymi, ponieważ te
kształtują się w procesie samorozwoju.
Aby móc zaakceptować w pełni
siebie, niezbędne jest uwolnienie się z tego, co nie jest cechą wykształconą
przez doświadczenie własne, co odbiera osobistą, niepowtarzalną tożsamość. Przypatrując
się wnikliwie sobie, próbując zrozumieć, ogólnie mówiąc, dlaczego to lub tamto
ma miejsce w relacjach ze środowiskiem, otoczeniem, do czego jest potrzebne,
czemu może służyć w skali całego życia, itd., można przejść przez proces
transformacji. W trakcie obserwacji rodzą się pytania, a w ślad za nimi odpowiedzi
i im bardziej mają one charakter dociekliwy i nie zadawala je pojawiająca się
po drodze podpowiedź, dochodzi się do korzeni, źródeł postaw, które po
odsłonięciu jawią się jako zbędne i wtedy następuje samoistnie ich
unicestwienie, po prostu odpadają.
Prawdziwa przemiana niemożliwa jest, kiedy podejmuje się walkę z samym
sobą, zakazując lub nakazując cokolwiek sobie. Jak mówi stare powiedzenie gwałt
się gwałtem odciska.
Proces samorozwoju inicjuje uważność i wnikliwość obserwacji na
zewnątrz i do wewnątrz siebie. Opisałem go w pięciostopniowej skali.
ETAP PIERWSZY – to zrozumienie i zauważanie dwoistości, a także
wszystkich stanów pośrednich natury rzeczy, zjawisk i wynikających stąd wzorców
rozumienia i postępowania.
ETAP DRUGI – to rodzące się pytania „dlaczego…”(magiczne słowo), które
można zadawać zarówno do treści, docierających do nas, jak i naszej reakcji na
nie. Dotyczy zdarzeń fizycznych jak i tych ze sfery psychologicznej i duchowej.
Pytania te pojawiają się na początku po fakcie, od czasu do czasu, z czasem
coraz częściej, w końcu zaczynają wnikać w przestrzeń trwania faktu, zdarzenia,
tym samym umożliwiając modelowanie jego przebiegu. Wygląda to tak, jakby był
nie jeden człowiek, a ich dwoje. Pierwszy bezpośrednio uczestniczący, a drugi z
boku, obserwujący i wpływający na reakcje pierwszego.
ETAP TRZECI – to pytanie „dlaczego…” do odpowiedzi na wcześniejsze
pytanie „dlaczego…” – tzw. wnikanie coraz głębiej w istotę powiązań, zależności
i wpływów wzajemnych.
ETAP CZWARTY – to rozważania przy wielu (p)odpowiedziach, jako
przestrzeń otwarta, bez konkretnej odpowiedzi, tzw. stan w zawieszeniu.
ETAP PIĄTY – to widzenie
świadomością każdego pojedynczego szczegółu osadzonego w całości, w ciszy
umysłu, to widzenie w trakcie trwania faktu, tzn. bycia tu i teraz. Według
mojego rozumienia, stan ten nazywam „oświeceniem”.
Przy pełnej akceptacji siebie następuje uwolnienie od wyobrażeń,
uwarunkowań i pragnień, które służą budowaniu strategii uczestnictwa w życiu, a
cała uwaga zostaje skupiona na byciu tu i teraz, co znaczy, że widzi się
uważnie i wnikliwie siebie i bezpośrednie otoczenie. Dodam, że uważność i
wnikliwość nie zakłóca spontanicznej, emocjonalnej relacji pomiędzy ludźmi, a
wręcz przeciwnie ubogaca ją dodatkowo, o przestrzeń pojawiającą się między
zdarzeniem, a emocją i ekspresją. Motorem działania jest przepływ energii
wynikający z różnorodności bytów akceptujących się na wzajem.
Dlatego, w moim odczuciu, gloryfikowanie pojęcia „ego” , z którego w
procesie rozwoju duchowego trzeba się uwolnić, jest niewłaściwe, stwarza
zagrożenie unifikacji, a tym samym stagnacji w aktywności indywidualnej-twórczej,
która jest nadrzędna w tym świecie.
Trzeba nauczyć się, nie jakąś metodą, a poprzez dogłębne zrozumienie
różnorodności, jaka cechuje ten świat i ludzi, przyjmować i akceptować każdego człowieka, z uwzględnieniem jego
odmienności. W Źródle jesteśmy jednym, ale tu na Ziemi, właśnie różnorodność
jest inspiracją, by kształtować relacje na coraz wyższych poziomach świadomości
i jakości życia. Różnorodność pojęta nie jako izolacja, odgradzanie się, a
przeciwnie, jako odkrywanie nowych form komunikacji i siebie na wzajem. Nie
chodzi przecież o to, byśmy wszyscy powtarzali te same słowa, gesty, byśmy
maszerowali w jednym pochodzie, z tym samym hasłem na ustach, tym bardziej, że
jest to tylko przejaw „zewnętrzności” dający wrażenie jednomyślności, a taka
nie istnieje w tym świecie. Gdyby było
inaczej, gdybym się mylił, to co to wnosi?
Tradycja, kultura, wychowanie, uwarunkowania społeczne, bazujące na
wadze autorytetów i wartościach już wypracowanych w procesie rozwoju ludzkości
na przestrzeni wieków, wyhamowują indywidualny rozwój człowieka, wdrukowując w
niego lęk przed odrębnością. Nie rzecz jednak w tym by je odrzucać, a raczej
posiąść zdolność, obudzić predyspozycje umożliwiające wykraczanie poza ich
obręb. Korzystając z zasobów mieszczących się w kanonie, w sposób wybiórczy, można
potraktować je jako etap przejściowy do zupełnie nowych jakości i form.
Poważnym problemem w dzisiejszych czasach są oferowane w sposób autorytatywny
obietnice rozwiązania problemów egzystencjalnych i sprzedaż wartości niepewnej
jakości, często tylko ubranych w piękne słowa. Drugim czynnikiem powodującym
zagubienie i dezorientację jest przerost informacji napływającej z całego
świata, w odniesieniu do relacji
bezpośrednich, z najbliższego otoczenia.
Kolejny problem, to nieumiejętność odnajdywania się w rzeczywistości
realnej i jej wyzwaniach. Niedorastanie do możliwości kształtowania jej w
sposób harmonijny, rodzi ucieczkę w inne światy, w których trudno mieć pewność,
na ile istnieją faktycznie, a na ile są wynikiem projekcji umysłu. Takie życie jest
rozdwojeniem pomiędzy stanem umysłu, a realizmem opartym na naturalnych
zmysłach, w które wyposażony został każdy człowiek. Stąd uważam, że wszystko to,
co wynika z projekcji umysłu jest iluzją. Dlatego powstało i nadal powstaje
wiele obrazów opisujących tzw. inne światy, które są ucieczką w nie i stwarzają
perspektywę, że kiedyś po przejściu do nich, będzie można osiągnąć pełną
szczęśliwość.
Trudno jest akceptować różnorodność u drugiego człowieka. Z drugiej
strony każdy chce żyć w wolności samostanowienia o sobie. Dlatego nową jakością jest różnorodność pojęta nie jako
rywalizacja, bo przy dogłębnej znajomości i akceptacji siebie, ona nie
występuje, a jako inspiracja do własnej aktywności, rozwoju i twórczej
ekspresji w komunikacji z drugim człowiekiem.
Człowiek jest bytem niepowtarzalnym. Tak mu
to zostało dane. Na tej właśnie płaszczyźnie wraz ze wzrostem świadomości, zrodzi
się nowy świat, tak myślę.
Komunikację międzyludzką i ze światem
przyrody, rozumiem, jako nadrzędną wobec wszelkiej aktywności.
Prawdziwe, autentyczne działanie twórcze staje się możliwe, kiedy
człowiek osiąga świadomość siebie, jako byt niepowtarzalny. Dzięki temu, jego
aktywność zaczyna opierać się na inspiracji wzajemnej w obu kierunkach i kształtuje
nowe wartości. Wtedy też nadchodzi moment uświadomienia sobie przyzwyczajeń,
nawyków, wdrukowanych programów postępowania i zostaje zainicjowany proces
uwalniania się od nich.
Na te jak i inne pytania każdy człowiek musi odpowiedzieć sobie sam.
Jedno jest pewne, nikt za niego nie odbędzie drogi przez życie, a jeżeli zdecyduje
się pójść czyjąś, może kiedyś tego żałować. Gotowe wzorce niosą w sobie wiele
niebezpieczeństw, bo nie ma na planie ziemskim wiedzy uniwersalnej i jednego
dla wszystkich rozwiązania. Jeżeli ktoś tak mówi, to mówi nieprawdę.
Ale istnieje możliwość wspólnego poszukiwania, wolnego od autorytetów
i wzorców, traktując siebie nawzajem jako równych sobie. Droga taka jest wyzwaniem,
by nie budując wyobrażeń, nie spiesząc się, w zespole, kształtować nową
rzeczywistość i jednocześnie być w pełni sobą. Na tym polega różnica pomiędzy
samorozwojem w izolacji, a współuczestnictwem z innymi ludźmi. Jedyne co jest
potrzebne, to wewnętrzne przebudzenie.
Dokąd ona prowadzi?
To niewiadoma.
To przygoda, w której wchodząc po szczeblach świadomości wyżej i wyżej, powoli
zaczyna się widzieć i rozumieć coraz głębiej, cały stworzony świat spójny w
sobie, nieograniczony i zróżnicowany, pełny dynamiki wewnętrznej. Idąc dalej,
doświadczając w sposób bezpośredni, będzie można prawdopodobnie dotrzeć do
predyspozycji energetycznych, które drzemią w każdym człowieku. Zaczną się one
przejawiać w sposób naturalny, nie jako demonstracja, czy robienie czegokolwiek
na pokaz, instrumentalnie. Pojawią się jako nowe możliwości, kiedy będą
potrzebne, nie z racji intelektu, a z potrzeby chwili, stanu świadomości
Źródła.