23.05.2013
Witaj Adrianie,
mam nadzieję, że zdążyłeś na pociąg i nie musiałeś tułać się po dworcu w oczekiwaniu na następny.
Na ostatnim spotkaniu GNM, w trakcie wywodu Zbyszka na temat duchowości i zdrowia, zwróciłem uwagę na fakt nieoceniania siebie jak i drugiego człowieka, a także sytuacji, w których przychodzi nam uczestniczyć. Na co Ty, jak dobrze Cię zrozumiałem, powiedziałeś, że ocena, ocenianie jest ważne, potrzebne, ponieważ stymuluje postęp, umożliwia rozwój myśli, a tym samym człowieka, jako pełne jego spektrum. Nie był to wtedy odpowiedni moment, by doprecyzować nasze stanowiska, ale przecież na drodze korespondencji nic nie stoi na przeszkodzie, by tę kwestię uzgodnić. Wydaje mi się, że różnica naszych stanowisk była tylko pozorna, a rozbieżność, jaka się pojawiła ma swe źródło w niedoprecyzowanym użyciu słów, które często niosą w sobie wiele znaczeń. Otóż, moim zdaniem słowo ocena jest formą zamykającą ogląd sytuacji, zdarzenia, czy też postrzegania drugiego człowieka. Takie zamknięcie automatycznie narzuca określony sposób reakcji i relacji, według wypracowanych poprzez doświadczenie schematów, również opartych na ocenach wcześniejszych. Natomiast, jeżeli jest w nas wgląd w osobę czy też sytuację, inaczej mówiąc, uważne patrzenie oparte na logice rozumowania, to w sposób bardziej lub mniej uświadomiony zajmujemy określone stanowisko jednorazowo do konkretnego zdarzenia. Aktem rozwoju jest zdolność odnalezienia się naszego w tychże sytuacjach. Budowanie konkretnych obrazów typu, a jak bym się zachował w takiej to a takiej sytuacji, jest z gruntu chybione, ponieważ dopiero faktyczne uczestnictwo i zdolność uważnego patrzenia rodzi, najlepiej kiedy niepowtarzalną, reakcję. Przy czym chcę zaznaczyć, że brak reakcji jest też jedną z jej form. Dzisiejszy świat oparty jest na ocenianiu. Konsekwencją tego są wszelkie podziały, antagonizmy, brak tolerancji i one to często hamują rozwój, a przecież każdy by chciał być akceptowany takim, jaki jest. Dlatego różnorodność jest bogactwem, a wnikliwy wgląd bez oceny atrybutem rozwoju, głębokiej wiedzy o sobie, swojej odrębności, inaczej indywidualności i wysokiej kultury współuczestnictwa, nie w jedności a wielości. Każdy człowiek ma niezbywalne prawo podług talentów i zdolności jakie dała mu Natura, do uczestnictwa w życiu tak jak umie, jak go prowadzą wewnętrzne przekonania. Gdyby ludziom poprzez wychowanie i tradycję nie odebrano tej wiedzy, stosując metodę odwrócenia uwagi, świat dzisiaj wyglądałby zupełnie inaczej. Na szczęście ludzkość powoli budzi się na nowo.
pozdrawiam
Lechu
25.03.2013
Witaj Leszku,
tak zdążyłem, ale niemalże w ostatniej chwili. Ten pociąg o 20.54 niestety jest ostatnim pociągiem, a następny jest dopiero o 5 rano.
Fajnie, że podjąłeś tę kwestię, ponieważ atmosfera spotkania faktycznie nie sprzyjała rozwinięciu i doprecyzowaniu problemu z "ocenianiem". Zaznaczyłem swoje stanowisko, ponieważ nie do końca zgadzam się z twierdzeniem, że ocenianie przeszkadza w rozwoju duchowym. Więcej, chciałem przede wszystkim powiedzieć, że człowiek nie jest w stanie nie oceniać. Przynajmniej nie jesteśmy w stanie wydobyć się poza ocenianie rozpatrując naszą egzystencję w życiu doczesnym. Moje stanowisko swoją podstawę posiada w ześrodkowaniu pomiędzy wszelkimi przeciwnościami. Dlatego skrajnie idealistyczne rozumienie rzeczywistości/życia (a takie, jak mi się zdaje, reprezentuje Zbyszek) jak i przeciwieństwo w skrajnie realistycznym jego wymiarze wydaje mi się z gruntu, może nie tyle błędne, co zwyczajnie niepełne. Moja reakcja na spotkaniu była więc podyktowana wewnętrznym impulsem zrównoważenia reprezentowanego przez Zbyszka stanowiska.
Oczywiście, masz rację, wyjaśnienie i doprecyzowanie pojęć jest bardzo istotne w każdej konwersacji, ponieważ zazwyczaj jest tak, że nieporozumienia sprowadzają się do odmiennych znaczeń, jakie nadajemy centralnym pojęciom dyskusji.
W zupełności zgadzam się z Tobą Leszku, jak również ze Zbyszkiem, jeśli chodzi o konsekwencje, jakie możemy ponosić oceniając. To, z czym się nie zgadzałem sprowadza się do sugestii Zbyszka, iż w pełnym zaangażowaniu w życie możliwy jest do wypracowania przez człowieka stan nieoceniania (w ten sposób zrozumiałem wypowiedź Zbyszka).
Ocenianie jest dla mnie konstytutywną i nieredukowalną funkcją żywego organizmu, który aby optymalnie funkcjonować i przeżyć musi nieustannie oceniać swoją sytuację w otoczeniu. Każda reakcja na bodziec jest konsekwencją subtelnych schematów ocen, jakie wbudowane są już w układ nerwowy organizmu lub które dopiero się wbudowują, w przypadku zupełnie nowego doświadczenia. Mamy tu oczywiście do czynienia z oceną świadomą, która jest konsekwencją potrzeby ustosunkowania się do doświadczania nowej sytuacji, jak i oceną nieświadomą, wynikającą ze schematów, którymi kierujemy się w sytuacjach powtarzających się i dobrze nam znanych.
Sytuacja oceniania w moim przekonaniu oczywiście dotyczy wszystkich czasów i jest to pozytywny jej aspekt. Wgląd w przeszłość jest nam potrzebna, aby nie powielać błędów, przyszłość do antycypowania nowych doświadczeń. Przez wzgląd na przeszłe doświadczenia i wstępną ocenę przyszłych wydarzeń człowiek może unikać nierozsądnych posunięć i katastrof np. w sytuacji zaniechania wyprawy w góry podczas ulewnej pogody i burz. Teraźniejszość jest faktycznym egzystencjalnym polem, gdzie przeszłość i przyszłość ześrodkowują się w doświadczeniu. Z tego względu uważam, że nierozsądnym jest deprecjonować oba zewnętrzne czasy i koncentrować się wyłącznie na tu-i-teraz. Koncepcja Eckharta Tolle i innych myślicieli, którzy afirmują wyłącznie teraźniejszość, na którą powołał się Zbyszek, niedoprecyzowana i rozciągnięta do skrajności prowadzi do absurdu. Oczywiście sam Tolle nie jest w stanie żyć wyłącznie w tu-i-teraz bez odwoływania się (choćby nawet nieświadomego) do przeszłości i przyszłości, bo w ten sposób nie stworzyłby spójnego stanowiska, jakie reprezentuje. Był taki przypadek w neurologii człowieka, który posiadał specyficzne uszkodzenie w mózgu. Człowiek ten pozbawiony był pamięci krótkotrwałej, co skutkowało, że kompletnie nie był świadomy tego, co doświadczał w przeciągu niespełna minuty. Ten człowiek dosłownie doświadczał radykalnego tu-i-teraz. Żył w czasie rzeczywistym nie wiedząc, co było wcześniej i co mogło się wydarzyć. I gdyby nie to, że wypadkowi uległ na jakimś etapie swojego życia, pozbawiony byłby również większego obszaru swojej pamięci długotrwałej. W zasadzie jego duchowość i generalnie repertuar zachowań sprowadzały się do tego fragmentu życia, która zachowała się w obszarach pamięci długotrwałej.
Myślę, że w budowaniu jakiejkolwiek metafizyki/światopoglądu/koncepcji religijno-duchowej ważne jest uwzględniać całe spektrum rozwijającego się życia. Każdy/każda teoria/praktyka ma coś słusznego do powiedzenia.
Problem, jaki dostrzegam w rozumieniu kwestii "oceniania" przez Zbyszka sprowadza się nie tyle do oceny samej w sobie, bo ona nie jest ani zła ani dobra, jak i zarazem może stać się dobra jak i zła, tylko do ładunku emocjonalnego, który towarzyszy ocenianiu. Na ten aspekt pierwotnie chciałem zwrócić uwagę na spotkaniu. Nie samo ocenianie może być negatywne w swych skutkach, ale nasz wewnętrzny stosunek do oceniania, który przez tę ocenę projektujemy na ludzi i świat. Idealizm reprezentowany przez Zbyszka przeciwstawia się moim zdaniem właśnie tej sytuacji, w której człowiek, przez wypaczenie, nieumiejętnie korzysta z naturalnych funkcji, jakie otrzymał od Matki Natury.
Tak wygląda moje stanowisko w tej sprawie. Ja oceniania nie neguję ani nie afirmuję, szukam tylko właściwej postawy życiowej, przez którą mógłbym korzystać z tej funkcji w odpowiedni sposób.
Serdecznie pozdrawiam.
Adrian
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz