środa, 4 kwietnia 2012

Zaduma



Droszków, 06.09.2009


 

Zaduma

 

 
Wszystko co robimy w życiu jest naszym wyborem i konsekwencją naszych decyzji. To nie inni nami powodują. To my sami tak chcemy bardziej lub mniej świadomie. Dlaczego wobec tego tak często jesteśmy rozgoryczeni, niezadowoleni, czy też tęsknimy za czymś co nie jest naszym udziałem…

Co bliższe sercu, tak naprawdę, co jest tą niemożebną tęsknotą…Co rodzi przyjaźń, miłość i zaufanie. Zaufanie, wielkie słowo, a za nim oddanie i dotykanie najczystszych przestrzeni, bez obaw i lęków. Wędrowanie górą i doliną, ciągle przed siebie, na spotkanie z Nieznanym, Nienazywalnym.

Tak więc, co naprawdę jest ważne, najważniejsze, jak już wcześniej wspomniałem, sercu najbliższe, ten blichtr zewnętrzny, powierzchowność, czy to, że można razem kroczyć, by dotykać, muskać prawdziwych uczuć, tych bez formy, nieokreślonych, nienazywalnych, gdzie i słowa przestają mieć znaczenie. Coś zupełnie nowego, inne jakości. I zaczyna się czuć. Jawi się przepływająca energia, ciepło, spojrzenie, które nie potrzebuje słów, zaufanie. Być dokładnie tam i tylko tam gdzie się jest. I nic ponad to.

Teraz należy postawić następny krok, do jeszcze większych rzeczy, do sfer uwalniania magnetyzmu wewnętrznego. Spokojnie, powoli, gubiąc po drodze to co mało istotne, skupiając uwagę na najdrobniejszych rzeczach i czynnościach, jakby odkrywając je na nowo, zacząć zauważać je, rozumieć ich głęboki sens. Te proste czynności, które uczą skupienia uwagi, wyciszenia, dokładności, szacunku dla nich, a tym samym i nas samych.
       
Ale nic to jeszcze wobec tej ogromnej przestrzeni jaką jest życie. Właśnie tutaj, blisko natury, gdzie poddając się jej rytmowi, wsłuchując w jej ciszę, zaczynają docierać dźwięki dotąd niesłyszane, zaczyna się widzieć to wszystko, co było niezauważane, tak jakby odkrywanie świata na nowo. Można zadać sobie pytanie czy warto. Tak podpowiada intelekt, nasz rozum, który rozumie tylko formy określone i rzeczy nazywane, ale czy to on kocha, czy on przeżywa. Czy on jest tym ośrodkiem w człowieku, który jest centrum jego człowieczeństwa. Mówią ludzie, że sercem należy się kierować, ale nie wiedzą co mówią, nie rozumieją tego co mówią, bo wszystko poddają klasyfikacji rozumu, a on przecież jest tylko instrumentem, który ma pomagać, a nie decydować.

 Mówiłem o tym wiele razy, że są magiczne słowa, słowa pytania, takie jak „dlaczego”. Kiedy się je zadaje, nie szukając prostych odpowiedzi, a próbuje wniknąć w istotę zjawisk i zdarzeń nas otaczających i kiedy w ogóle nie próbuje się na nie odpowiedzieć, dokonuje się w człowieku powoli przemiana i serce dochodzi do głosu. Zaczyna się czuć sercem, rozumieć sercem, gdzie nie ma słów. I wtedy zmysły takie jak słuch, wzrok, dotyk, smak wchodzą na inne częstotliwości, stają się jeszcze bardziej wrażliwe, jeszcze bardziej czułe. Zaczyna się „widzieć” całym sobą, całą istotą człowieczą. I oto znikają wszelkie lęki jeden po drugim, wszelkie zmartwienia. Zaczyna się być tu i teraz, do końca.

 I to wszystko jeszcze nic wobec tych energii ukrytych w człowieku, które wreszcie można zacząć uwalniać i używać, bo i po to one są w nas. Spójność istnienia, tego kosmosu na zewnątrz jak i w nas jest naturalnym ich przepływem. Kiedy ta świadomość staje się faktem w życiu człowieka, okazuje się, że nie ma rzeczy niemożliwych. To nie jest wiara, wiara w cokolwiek, to jest wiedza, to jest mądrość, która uwalnia się z głębin istoty ludzkiej. Tak to rodzi się jedność z Istnieniem, z Istotą. Zacierają się wszelkie granice, znika początek jak i koniec. Nie ma narodzin i nie ma śmierci. Jest się. Trudno ten stan opisać słowami, wręcz jest to niemożliwe. Przychodzi taki moment, że się to zaczyna czuć, że się to wie. Prawdziwe życie, nie ułuda, iluzja, projekcja, a transformacja. Jest wielu, którzy dotarli do tej granicy - niegranicy i przekroczyli ją. Są po nich ślady w różnej formie pozostawione, dla wielu niezrozumiałe, nie do pojęcia, nie do ogarnięcia, bo poza rozumem istniejące.

 Cała wielkość i potęga istnienia zawiera się nie w słowach, nawet nie w myślach, a w tej pewności wypływającej z głębokości istoty ludzkiej i wtedy jest spokój i harmonia z wszelkim stworzeniem. Wszystko zaczyna być ważne, każda najdrobniejsza chwila, ułamek sekundy.

 Kiedy człowiek ze swego wnętrza ma potrzebę uwolnienia tej niesamowitej radości, która jawi się niespodziewanie, w sposób niewytłumaczalny i chce ją wyrazić na przykład głosem, czy też przy pomocy jakiegoś instrumentu muzycznego, choćby nim miała być tylko piszczałka przez niego zrobiona, to zrodzi się muzyka pełna harmonii, doskonała, będąca wibracją przenikającą wszystko dookoła, nigdy nie powtarzalną, zawsze nową. Ale jeżeli dopuści się do głosu rozum, to wszystko znika. Okazuje się, że się nie umie grać. I żeby się nauczyć tej sztuki, to trzeba wiele uczyć się i ćwiczyć. Ale można też biorąc jakikolwiek instrument do ręki, chcieć go zrozumieć, badać, doświadczać, by odnaleźć choćby ten jeden dźwięk, który z wewnętrznymi pokładami w nas zawspółbrzmi.

Tak wiele jeszcze zakryte, do ogarnięcia, do dotknięcia, jak ten Kosmos, który w sposób nieustający, ciągle się rozprzestrzenia.

Kiedy nie ma hałasu, tego na zewnątrz i tego od wewnątrz człowieka, zaczyna się słyszeć, przyrodę, która mówi, szumem wiatru, śpiewem ptaków, kroplami deszczu, docierają odgłosy płatków śniegu opadających na ziemię…słychać jak ziemia oddycha, jej zapachy stają się wyraziste…I to wszystko to dopiero początek, bo ten język przyrody, nie jest przypadkowym bełkotem. Natura przemawia, z nami rozmawia. Do każdego oddzielnie coś mówi. Z czasem przyjdzie jej zrozumienie. To są wibracje, nakładanie się fal potęgujących amplitudę, w konsekwencji mających moc sprawczą. Moc nigdy nie wbrew, a potęgującą harmonię.

To nic, że jest tak jak jest w tej chwili. Decyzje podejmuje się cały czas, w każdej momencie. Jakie są, zależy tylko od nas samych, od każdego człowieka oddzielnie. Najczęściej są one wynikiem naszych przemyśleń, w oparciu o wiedzę, doświadczenie, ale może się zdarzyć, że to co jest najbardziej wewnętrznym udziałem człowieka, jego najgłębszą tęsknotą dotykającą pochodzenia – skąd przyszedłem, przebije się przez wszelkie racje i wypłynie na wierzch i cała logika, tak skrzętnie kultywowana legnie w gruzach. To będzie wtedy nowe narodzenie, do życia uświęconego.


              wrzesień 2009
 
LW

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz